Dziś pani Marianna nie jest już tak sprawna i tak pogodna. Niestety, zdrowie jej nie dopisuje, a zabawy z wnuczkami są niemal niemożliwe. Pani Marianna skończyła 2 marca 90 lat.
Ale opowiadać o swoim życiu ciągle potrafi. Urodziła się w 1924 roku w miejscowości Potoki, niedaleko Częstochowy. Miała dwie siostry i dwóch braci. Dziś nikt już z nich nie żyje. Rodzice prowadzili gospodarstwo rolne, ale mama odeszła na zawsze, bardzo wcześnie. Marianna została z tatą i rodzeństwem. W domu się nie przelewało, więc kiedy do wsi dotarli wysłannicy z PGR w poszukiwaniu ludzi do pracy, pani Marianna zdecydowała się na wyjazd. W ten sposób dotarła do Wielkopolski. Pracowała na polach w m.in. Ciołkowie, Tworzanicach. Podobnie do pracy w PGR trafił jej przyszły mąż. Też pochodził z rolniczej rodziny. Był o sześć lat młodszy od pani Marianny. Ale poznali się, pokochali i postanowili iść razem przez życie. Do swojej wsi pani Marianna wróciła tylko na ślub. Sakramentalne „tak” powiedziała sobie z mężem w dawnej parafii w Działoszynie. Nigdy później tam nie mieszkała.
Ostatecznie młodzi przyjechali do Bojanic. Najpierw zajmowali mieszkanie koło cegielni, a w 1972 roku przenieśli się do pegerowego bloku. W tym miejscu pani Marianna mieszka już 42 lata. Teraz tylko z synem, bo mąż zmarł w 2005 roku. Mąż całe życie pracował fizycznie, głównie w polu, ale ostatnie lata przy bydle. Pani Marianna też miała pełne ręce roboty. Przede wszystkim urodziła i wychowała cztery córki i dwóch synów. Ale chodziła też na odrobek, uprawiała ogród, utrzymywała dom. Razem z mężem mieli pracowite życie. A dzieci dorosły, założyły swoje rodziny, tylko syn który został z mamą jest kawalerem. Córki mieszkają w Karchowie, Dębowej Łęce, Rąbiniu i Lesznie, a drugi syn w Zbytkach. Babcia doczekała się 17 wnucząt, niestety dwóch odeszło na zawsze. Ma też piątkę prawnucząt. Ci, którzy mieszkają blisko często wpadają do Bojanic, ale ci z dalszych miejscowości odwiedzają babcię z okazji świąt, imienin, uroczystości.
Pani Marianna może na nich liczyć. A na co dzień pomaga jej zwłaszcza córka z Karchowa. To ona wspiera brata w ciężkich pracach, pierze, myje okna, sprząta, pielęgnuje mamę. Brat natomiast gotuje dla mamy, pomaga jej krzątać się po domu, latem wyjść do ogrodu, podaje leki. Bo leków pani Marianna zażywa sporo. W tym wieku już niemal wszystko boli, zwłaszcza nogi.
Zwykły dzień pani Marianny jest więc zawsze taki sam. Odpoczywa, ogląda telewizję, porozmawia. No i wspomina, zwłaszcza męża do którego tęskni. Mówi, że dla niego jest w Bojanicach, mimo, że córki chętnie wzięłyby ją do siebie. Obiecała mężowi, że nie opuści ich domu. I póki może dotrzymuje słowa.
Życzymy więc pani Mariannie aby jak najdłużej była zdrowa. Aby doczekała stu lat i więcej. No i żeby zawsze miała powód do radości.