Dom w którym mieszka w Mierzejewie Janina Dwornik pochodzi z 1895 roku. Pierwsze dziecko, które przyszło w nim na świat, to była mama pani Janiny. Potem oczywiście rodziły się tu kolejne dzieci, ale dom ciągle był ten sam. Niewielki, stojący w centrum wsi, z ładnym ogrodem. Dla Janiny Dwornik to po prostu miejsce na życie.
W Mierzejewie pani Janina przeżyła dokładnie 90 lat. Urodziny obchodziła 27 maja. Kiedy odwiedziliśmy ją by złożyć życzenia, spacerowała po ogródku. Jak zawsze pogodna i uśmiechnięta. Wie, że jest najstarszą mieszkanką wsi, ale nie bardzo chciała mówić o starości. Poprosiła by powiedzieć, że wokół ma życzliwych ludzi, że młodzież odnosi się do niej z szacunkiem, że często słyszy, czy w czymś pomóc. Oczywiście jest za to wdzięczna, ale nie mieszka sama, ma opiekę. Właśnie teraz na kilka miesięcy przyjechała do niej córka Zofia. Potem przyjedzie syn, kolejno drugi syn, druga córka. Pani Janina już nie pozostaje w swoim domu sama.
Janina Dwornik była jedynaczką. Mama prowadziła dom a tato pracował jako murarz. Kiedy kończyła szkołę podstawową wybuchła wojna. O dalszej nauce mogła więc pomarzyć. Zaraz po wojnie wyszła za mąż. Pan Henryk też pochodził z Mierzejewa, był nauczycielem, ale w zawodzie nie pracował. Przez całe lata pełnił funkcję specjalisty do spraw inwestycji i budownictwa w POHZ Garzyn. Stamtąd przeszedł na emeryturę. Wspólnie z żoną wychowali piątkę dzieci, trzech synów i dwie córki.
Kiedy zapytaliśmy panią Janinę jakie miała życie, mówi, że zwyczajne, jak wszyscy na wsi. Nie chce by podkreślano, że pracowite. Dzień na wsi to zawsze krzątanina w domu, praca w ogrodzie, hodowla zwierząt, uprawa kawałka ziemi, w jej przypadku także szycie, … normalność. Najważniejsza byłą nauka dzieci. Kolejno każde z nich wychodziło z domu w wieku 14 lat. Szli do szkół z internatem, potem na studia, do pracy, zakładali rodziny. Żadne na stałe nie wróciło do Mierzejewa. Ale pani Janina miała do kogo jeździć. Dzieci są w Szczecinie, Kielcach, w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych. Ma też ośmioro wnucząt i trzech prawnuków. Wspomina czas, gdy w domu prowadziła punkt biblioteczny, dużo czytała, wyjeżdżała na wycieczki. Opowiada o miejscach, które zwiedziła, o zdarzeniach, w których brała udział. Także o tych najtrudniejszych. W 1993 roku na zawsze odszedł jej mąż.
Wizyta u pani Janiny to swego rodzaju spacer po Mierzejewie, Drobninie, Krzemieniewie. Każde zdjęcie, które wisi na ścianie w jej domu to ciekawa opowieść, każdy stary talerzyk przypomina historię sprzed dziesięcioleci, a każde drzewo wywołuje wspomnienie dni, kiedy się je sadziło wokół kościoła, obok drogi przy domu. Niektórych już niestety nie ma. Pani Janina opowiada niezwykle ciekawie, a kiedy jeszcze przekomarza się z córką Zofią można poczuć się u nich jak w domu. Zresztą naprawdę tak było. Były i porcelanowe talerzyki i domowy sernik, i kwiaty z ogródka na stole.
Pani Janino, życzymy pogodnych lat. Zdrowia, miłości bliskich oraz kolejnych jubileuszy. No i tego, by domek w Mierzejewie był miejscem, do którego zawsze wracać będą bliscy.