Pani Anna Stachowiak z Krzemieniewa pamięta każdy rok swojego życia i potrafi dzielić się wspomnieniami. A opowiada ze szczegółami, przywołując obrazy z dzieciństwa i z młodości, potem z małżeństwa. Pani Anna urodziła się i wychowała w Robczysku. Rodzice prowadzili duże gospodarstwo rolne, a w domu były jeszcze trzy siosty. Wspólnie pomagały w pracy na roli. Kiedy wybuchła wojna Anna miała 15 lat. Z tamtego okresu pamięta aresztowanie ojca i wywiezienie mamy oraz całej ich czwórki do łagru w Henrykowie. Wrócili na swoje dopiero po wojnie.
Mąż pani Anny, Piotr pochodził z Drobnina. Pobrali się 1951. Zaraz po ślubie wspólnie zamieszkali u rodziców w Robczysku. Na gospodarstwie pracowali 11 lat. Tam też urodziły się dwaj ich synowie. Ale ostatecznie przenieśli się do Krzemieniewa. Najpierw do siostry pana Piotra, a potem do swojego domu. A wybudowali go własnymi siłami i był niewielki, razem z częścią gospodarczą. Ten duży, tuż przy ulicy powstać miał później, kiedy się trochę dorobią. Pani Anna wspomina, że na budowie pracował mąż, a na utrzymanie domu ona. Było trochę ziemi więc ją uprawiali, hodowali świnie, kozy, nutrie. Pani Anna wyplatała koszyki, pan Piotr pracował w krochmalni w Górznie, a potem w betoniarni w Lesznie. W pierwszym domu zamieszkali w 1965 roku, a w tym dużym, piętrowym w 1976 roku. Byli szczęśliwie, że potrafili stworzyć swoje miejsce na życie.
Pani Anna jest bardzo pogodna. Zapytana co przez lata dawało jej radość, bez wahania odpowiada, że bliscy. Synowie założyli rodziny, ona z mężem cieszyła się wnukami, dziś ma już prawnuki. Zawsze lubiła szyć, robić na drutach, przygotowywać zapasy na zimę. Jeszcze niedawno pomagała synowej w kuchni, teraz najczęściej porządkuje słoje w letniej kuchni, układa pranie, czasem coś przygotuje do obiadu. Chce być potrzebna, a bliscy bardzo się z tego cieszą. Pani Anna jest przecież sercem tego domu.
W 2004 roku na zawsze odszedł mąż pani Anny. To były trudne chwile, na szczęście nie pozostała sama, bo od wielu już lat państwo Stachowiakowie mieszkają z synem, synową i dwójką wnuków. Drugi syn z rodziną mieszka w Belęcinie, więc też są wsparciem dla mamy. Nic dziwnego, że pani Anna mówi, iż ma dobrą starość. Jest otoczona miłością, ma opiekę, nie narzeka na starość.
Dziś pani Anna nie jest taka sprawna jak dawniej. Kiedyś dużo jeździła na rowerze, gimnastykowała się, stosowała dietę. Był czas, że udzielała się w Kole Gospodyń Wiejskich i Klubie Złotej Jesieni. Jednak kilka lat temu nieszczęśliwie się przewróciła i odtąd ma kłopoty z chodzeniem. Dlatego prawie nie wychodzi z domu. Lubi słuchać Radia Maryja, czytać gazety, porozmawiać. Cieszy się gdy odwiedzają ją bliscy. A doczekała się pani Anna szóstki wnucząt i czwórki prawnucząt. Wszyscy oczywiście uczestniczyli w urodzinowym spotkaniu babci. Były gratulacje, kwiaty, upominki.
Pani Anno my także życzymy wszystkiego najlepszego. Przede wszystkim zdrowia i takiej pogody ducha jak dziś. A także zwyczajnych, codziennych radości.