Anna Maśląkowska całe życie mieszka w Mierzejewie. Rodzice mieli niewielki domek z działką i w nim wychowywali sześcioro dzieci. Pani Anna była piątą z kolei. Dziś już tylko ona żyje, pożegnała na zawsze trzech braci i dwie siostry. W czasie wojny rodzina była wysiedlona do budynku, na poddasze. Z ich domu Niemiec urządził obory. Nic dziwnego, że kiedy po wojnie wrócili na swoje, najpierw musieli przystosować pokoje do mieszkania. Po prostu nie mieli nic. A dzieci wcześnie szły do pracy. Pani Anna lżejsze prace w PGR wykonywała już od czternastego roku życia, a od szesnastego pracowała jak dorosła. Lekko nie było.

W 1949 roku pani Anna wyszła za mąż. Jej wybranek był cztery lata starszy, pochodził z Drzewiec. Oczywiście po ślubie przeprowadził się do Mierzejewa. Całe życie pracował jako oborowy. A pani Anna dorywczo pracowała w PGR, chodziła na „odrobek”, przy domu hodowała krowę, owce, kozy, świnie. Wtedy żyli jeszcze jej rodzice, więc zawsze mogła liczyć na pomoc. Zwłaszcza gdy na świat przyszły dzieci. A urodziła pani Anna dwóch synów. Ciągle było co robić. Bliscy wspominają, że szyła, haftowała, robiła na drutach, nawet wełnę na kołowrotku umiała prząść. I co ciekawe, nigdy nie chorowała. Raz tylko przez dwa dni była w szpitalu. Zdrowie jej naprawdę dopisywało. Przed emeryturą podjęła jeszcze pracę chałupniczą, szyła ręczniki. Lubiła też czytać, zwłaszcza gazety. A z mężem przeżyła 55 lat. Szczęśliwie zdążyli zorganizować też jubileusz. Mąż odszedł na zawsze w 2004 roku.

Pani Anna wychowała z mężem dwóch synów, Henryka i Jerzego. Kiedy byli chłopcami rodzice zdecydowali zburzyć stary dom. Na czas budowy nowego wszyscy zamieszkali w tamtym mieszkaniu na poddaszu. Tym samym, w którym przeżyli wojnę. Do nowego domu wprowadzili się w 1970 roku. Pani Anna mieszka w nim do dziś. A został z nią młodszy syn, Jerzy. Starszy założył rodzinę i mieszka a Poniecu. Ma trójkę dzieci. Pan Jerzy ożenił się w 1976 roku. W Mierzejewie pani Anna doczekała się takiej samej trójki wnucząt. Pomagała je wychowywać. Potem na świat przychodziły prawnuki . Dziś babcia Anna ma sześcioro wnucząt i siedmioro prawnucząt. Był czas ,że w domu mieszkały cztery pokolenia rodziny. Tak naprawdę, to pani Anna nigdy nie była sama. Mieszkała z rodzicami, z mężem i dziećmi, z rodziną syna z ich pociechami… to wielkie szczęście mieć dużą, zgodną rodzinę.

Trzeba jeszcze powiedzieć, że kiedy syn z synową założyli firmę przetwórczą pani Anna dużo im pomagała. Albo zajmowała się dziećmi, albo obierała warzywa, albo prowadziła dom. Wszyscy ją kochają. Dziś niestety jest już bardzo słaba. Nie chce leżeć w łóżku, ale chodzi niewiele. Trochę przebywa w ogrodzie, trochę drzemie, najczęściej siedzi w fotelu. Ma bardzo dobrą opiekę i spokojne dni. Oby była z bliskimi jak najdłużej. Tego pani Annie szczerze życzymy.
Jubilatka otrzymała wiele życzeń, również od przedstawicieli władz gminnych.