Stefanię Jędro odwiedziliśmy w Gostyniu. Właśnie teraz przebywa tam u córki i ucieszyła się z naszej wizyty. Chętnie opowiedziała nam o swoim życiu, choć nie było ono łatwe. Pani Stefania pochodziła z rolniczej rodziny w Krzemieniewie. Miała trójkę rodzeństwa. Kiedy wybuchła wojna Niemcy wywieźli ich do obozu w Łodzi. Tam zmarła dwójka dzieci. Razem z rodzicami trafiła potem do majątku pod Wałczem. Ciężko pracowali w polu, w zagrodzie. Pod koniec wojny kopać musiała wały obronne. A kiedy zbliżał się front przez sześć tygodni szli z Niemcami pieszo do Rostoku. Nigdy nie zapomni tamtych lat. Do Krzemieniewa wrócili zaraz po wojnie. Gospodarstwo było zrujnowane, okradzione, zaczynać musieli od nowa.
Mąż pani Stefanii także pochodził z gospodarstwa, z Siemowa. Kiedy się pobrali mieszkali u rodziców pani Stefani w Krzemieniewie. Po jakimś czasie przeprowadzkę zaproponowała im ciocia z Mierzejewa. Sama prowadziła gospodarstwo, nie miała dzieci, mąż zmarł. Przepisała więc swój majątek na młodych. Odkąd pani Stefania z mężem byli już na swoim. A to był trudny czas dla rolnictwa. Wszystko robiła się ręcznie, na każdą maszynę czy sprzęt trzeba było latami pracować. Kolejno więc budowali świniarnię, dokupili dwa hektary ziemi, składali na kombajn. A na świat przychodziły dzieci. Pani Stefania z mężem wychowali dwie córki i syna. Każdy otrzymał zawód, założył rodzinę. Wszyscy też w dzieciństwie pomagać musieli w gospodarstwie. Na to, by gospodarstwo się utrzymywało pracowali wszyscy. Dziś jego właścicielem jest syn pani Stefanii.
Już 26 lat temu maż pani Stefanii odszedł na zawsze. Córki wyjechały, jedna mieszka w Gostyniu, druga niedaleko Dolska. Babcia doczekała się szóstki wnucząt i tyle samo prawnucząt. Dwoje wnucząt mieszka aż w Sandomierzu, swoje rodzinne strony odwiedzają więc rzadko. Tym większa radość była, gdy wnuczka z dziećmi przyjechała na urodziny babci. Z wizyt bliskich pani Stefania zawsze się cieszy. Teraz przebywa u córek. Najczęściej jest u córki pod Dolskiem, bo zarówno zięć, jak i córka pracują w leśnictwie. Może tam być wśród przyrody, blisko lasów, zieleni. W Gostyniu także ma ogródek. No i ma dobrą opiekę bliskich. Dlatego jest uśmiechnięta, zadowolona. Opowiedziała nam także, że kilka lat temu pojechała z rodziną do Wałcza. Chciała zobaczyć majątek, w którym pracowała w czasie wojny, domek gdzie mieszkali, wały obronne. Niczego już tam nie było. Jakoby tamten zły czas wymazano z życia. A przecież się zdarzył. Pani Stefania dokładnie go pamięta.
Dziś pani Stefania głównie wypoczywa. Pomaga oczywiście przy kuchni, czy w ogródku, ale to są drobne prace. Lubi czytać i to bez okularów, ogląda telewizor, spaceruje. Mówi, że czuje się dobrze i tylko sił ma mniej niż kiedyś. Ale marzy o podróży do Sandomierza, być może jeszcze raz do Wałcza. A największą radość ma ze spotkań z wnukami i prawnukami. A więc tych życzymy pani Stefanii jak najwięcej.