Kazimiera Jaraczewska pochodzi z Belęcina. Miała jedenaścioro rodzeństwa. Do dziś żyje dwoje z nich, właśnie pani Kazimiera i najmłodsza 85 - letnia siostra w Lesznie. W młodości mieszkali w Kosowie. A tam do pracy jeździł przyszły mąż pani Kazimiery. Był murarzem, a że w Hersztupowie miał tylko niecałe 4 hektary ziemi, po prostu dorabiał. Poznali się, pokochali i w 1949 roku wzięli ślub. Odtąd pani Kazimiera już zawsze była w Hersztupowie.
Całe życie Kazimiera Jaraczewska pracowała u siebie w gospodarstwie. Zawsze hodowali tu świnie, mieli krowę, wychodzili w pole, później uprawiali też pieczarki. W zagrodzie i w domu naprawdę mieli co robić. Razem z mężem pod koniec lat siedemdziesiątych wybudowali też dom. No i, co najważniejsze wychowali dwoje dzieci. Syn mieszka z rodziną w Belęcinie, a córka została z rodzicami. Kiedy wyszła za mąż pani Kazimiera doczekała się wnuków. Oczywiście pomagała je wychować. I z tego powodu była naprawdę szczęśliwa. Doczekała się 5 wnucząt i 3 prawnucząt. Często odwiedzają babcie w Hersztupowie.
W 2003 roku pani Kazimiera została wdową. Cały czas mieszka z córką i zięciem. Jeszcze do niedawna pomagała we wszystkich domowych pracach. Lubiła też prace w ogrodzie, robienie zapraw, pielęgnowanie kwiatów. Teraz, niestety nie dopisuje jej pamięć. Dlatego wymaga stałej opieki. Ale do ogrodu chętnie wychodzi, tam przez całe lato odpoczywa. Kiedy czuje się lepiej rodzina zabiera ją do kościoła, na krótki spacer, czasem na spotkanie z bliskimi. Ale pani Kazimiera najbardziej lubi być w domu.
Powiedzmy więc jeszcze, że ma swój pokój, sama zrobi wszystko wokół siebie, ogląda telewizje, pomaga przy drobnych zajęciach w kuchni. Najważniejsze, że jest zdrowa. I z tego cieszą się najbliżsi. Rodzina wierzy, że wspólnie będą obchodzić setne urodziny mamy i babci



Galeria zdjęć: