Chyba nie ma w Pawłowicach osoby, która nie znałaby rodziny Kozaków. Pracowici i gospodarni rolnicy, z pokolenia na pokolenie.
We wrześniu 65 - lecie małżeństwa obchodzili seniorzy rodu, Cecylia i Franciszek Kozakowie.
Pani Cecylia jest rodowitą pawłowiczanką. Urodziła się właśnie tu, gdzie jest ich gospodarstwo, które mają z dziada pradziada.
I mimo, że jak sama przyznaje - nie ciągnęło jej do pracy na roli, to los sprawił, że związała się z nią na całe życie.
Gdy wybuchła wojna miała zaledwie 9 lat. Wspomina, że rodzinie groziło wywiezienie w głąb III Rzeszy. Ojciec postanowił jednak, że za wszelką cenę muszą być razem. Na punkcie zbiorczym sprytnie podłożył papiery wszystkich członków rodziny i dzięki temu ich nie rozdzielili. Dziadkowie, rodzice i dwie córki zostali wysiedleni razem, do niedalekich Strzyżewic. Tata pracował w niemieckiej firmie budowlanej, a pani Cecylia pomagała Niemce, która mieszkała w strzyżewickim pałacu z pięciorgiem dzieci. Gdy tylko nadeszło wyzwolenie, natychmiast wrócili do domu w Pawłowicach, który w okresie okupacji zamieszkiwała niemiecka rodzina.
Pan Franciszek pochodzi z Łoniewa, również z rolniczej rodziny. Był uzdolnionym chłopakiem. Pojawił się nawet plan, aby kształcić się w szkole w Rogoźnie i zostać w przyszłości nauczycielem. Wybuchła jednak wojna. Również jego rodzina została wysiedlona, napierw do Kuczynki, a później do Smogorzewa. Gdy Niemcy już uciekli, wrócili szczęśliwie do rodzinnego domu.
Po wojnie miał zamiar iść na szkołę rolniczą, ale mama chciała, aby skupił się na pracy w gospodarstwie. Tak też zrobił.
- Pokochało mnie też wojsko - opowiada z uśmiechem. Spędził w nim 3 lata, a później jeszcze trzykrotnie był wzywany na szkolenia. Został chorążym.
Po powrocie z wojska ożenił się z Cecylią Walasiak. To było 16 września 1953 roku. Poznali się na weselu jego brata w Osiecznej. Byli  tam w parze i zostali już nią na resztę życia.
Zamieszkali na gospodarstwie panny młodej. W kolejnych latach na świat przychodziły dzieci: Hieronim, Jerzy i Iwona. Wszyscy pracowali wspólnie na gospodarstwie, które z czasem powiększono z 8 do 12 hektarów.
Gospodarstwo Kozaków nierozerwalnie wiąże się z hodowlą owiec, którą w 1960 roku zapoczątkował właśnie pan Franciszek. Zaczynał od zaledwie 5 owieczek, a gdy w 1979 przepisywał gospodarstwo na syna, stado liczyło już blisko 100 sztuk. Jeździł z nimi na wystawy, gdzie zdobywał liczne wyróżnienia. Do dziś wielu ma jeszcze przed oczyma widok pana Franciszka prowadzącego na pastwiska wielkie stado owiec przez Pawłowice. Jeszcze w wieku 80 lat doglądał owiec w gospoda rstwie. Teraz już nie pozwala mu na to stan zdrowia. Ma słabsze nogi i z trudem chodzi. Raz w tygodniu odwiedza go rehabilitantka. Na szczęście ma dobrych następców.
Syn Jerzy, który ukończył szkołę rolniczą, kontynuuje z powodzeniem chlubne tradycje rodzinne. Powiększył stado owiec do ponad 200 sztuk matek, a także samo gospodarstwo z 12 na 36 hektarów.
Oprócz tego od zawsze trzyma się tu konie i świnie.
Państwo Kozakowie znakomicie się uzupełniają. Pan Franciszek gorzej już widzi, ale żona, która w dalszym ciągu czyta bez okularów, poinformuje go zawsze o wszystkich najważniejszych informacjach. Pani Cecylia przyznaje, że naszą gminną gazetę czyta zawsze od deski do deski, czym bardzo nas ucieszyła.
Zawsze lubili podróżować. Chętnie jeździli w góry i nad morze. Często były to wyjazd z pawłowickimi emerytami. Jeszcze 2 - 3 lata temu aktywnie uczestniczyli w organizowanych przez nich spotkaniach
W ich życiu nie brakowało też trudnych chwil. W ubiegłym roku w wypadku zginął wnuk Jacek. Po tym tragicznym zdarzeniu życie nigdy już nie będzie takie samo. To właśnie on był kolejnym z rodu, który gospodarzył na ziemi. Miał kontynuować pracę dziadka i ojca. Los chciał jednak inaczej. Dziś na gospodarstwie pracuje wnuk Radek, brat Jacka. Bo taka jest właśnie rodzina Kozaków, młodsze pokolenie pomaga starszemu. Wiedzą, że mogą na siebie liczyć.
Po tylu latach małżeństwa mogą też liczyć na siebie państwo Kozakowie. Nawet dziś każdego ranka pani Cecylia przygotuje mężowi zupę mleczną z bułeczką. Dalej widać po nich wzajemny szacunek, przywiązanie i miłość. To naprawdę piękny obrazek.
Całe życie lubili pracować, a zatem teraz mogą już zasłużenie wypoczywać, a także cieszyć 9 wnukami i 11 prawnukami.
Życzymy im kolejnych lat w zdrowiu i szczęściu, licząc bardzo na ponowne spotkania.