90 ROCZNICA URODZIN
Pani Teodora Matecka z Oporówka skończyła 90 lat. Trudno uwierzyć, ale 90-letnia Teodora Matecka z Oporówka pamięta wszystkie zdarzenia ze swojego życia i potrafi o nich wspaniale opowiadać. Mówi o dzieciństwie, o młodości, którą przeżyła w czasie wojny, o przyjeździe do Polski, o trudnych latach pięćdziesiątych. I o tęsknocie do rodzinnego kraju.
Teodora Matecka jest Holenderką. Jej rodzice pojechali z Holandii do Niemiec w poszukiwaniu pracy. Ojciec pracował w niemieckiej kopalni. I to tam w Niemczech urodziła się pani Tea, jak nazywali ją bliscy. Urodziła się w 1921 roku, a więc dokładnie 90 lat temu. Teraz w październiku obchodziła swoje urodziny. Kiedy wybuchła wojna była młodą dziewczyną. Niemcy skierowali ją do pracy w szpitalu w Kohln. W tym samym szpitalu, w polu pracował jej przyszły mąż. Był od niej 8 lat starszy. Edmund Matecki też urodził się w Niemczech. Jego rodzice, podobnie jak pani Teodory, również pojechali za pracą do Niemiec. Było im tam ciężko, więc kiedy miał trzy latka przywieźli synka do cioci, do Oporówka. Tutaj wychował się i stąd poszedł w czasie wojny do polskiego wojska. Dostał się do niewoli i jako wojenny jeniec trafił do szpitala w Kohln. Właśnie tam młodzi się poznali.
Ślub wzięli w 1947 roku. Pani Tea wspomina, że nie znali wówczas losów swoich rodziców. Nie wiedzieli, czy przeżyli wojnę, czy ich domy nie zostały zbombardowane. Rowerami pojechali więc ponad sto kilometrów odwiedzić rodziców. Na szczęście nikt z bliskich nie ucierpiał. A miała pani Teodora dwóch braci. Spotkali się wszyscy. I to było jedno z ostatnich ich spotkań, bo potem los przeniósł panią Teodorę do Polski.
Ciocia pana Mateckiego owdowiała. W Oporówku miała 8-hektarowe gospodarstwo i nie dawała rady je utrzymać. Prosiła, by na stałe zamieszkali u niej. Dla młodego małżeństwa to nie była łatwa decyzja. Pani Tea myślała raczej o powrocie do Holandii, niż o wyjeździe w nieznane. Ale pojechała za mężem. W 1948 roku zamieszkała w Oporówku. Nie znała polskiego języka, nie miała tu żadnych krewnych, znajomych. Niektórzy traktowali ją jak Niemke, a tuż po wojnie to nie było „łatwe pochodzenie”. Dlatego te pierwsze lata w Polsce należały do najtrudniejszych. Pani Teodora bardzo tęskniła do rodziców i braci.
- Przez osiemnaście lat nie mogłam wyjechać do Niemiec – wspomina. - Nie dostawałam zezwoleń, nie było wizy. W tym czasie zmarł mój ojciec, nie byłam na pogrzebie. Kiedy w końcu przyjechałam do nich, mama przez wiele minut patrzyła na mnie, nie mogąc uwierzyć, że to ja. A brata nie poznałam.
W Oporówku była przede wszystkim praca w polu. Sami prowadzili gospodarstwo i mieszkali w małym domu na skraju wsi. Wtedy był bardzo skromny, dopiero po latach go wyremontowali. Pani Teodora mieszka w nim do dziś. Tu urodziła się jej jedyna córka. Już 64 lata pani Matecka mieszka w Oporówku. Teraz w tym domku jest sama. Na szczęście córka mieszka tuż obok i opiekuje się mamą. Ale pani Tea sama chce sprzątać, przygotowywać sobie posiłki, nawet robić małe ręczne pranie. Mimo wieku codziennie krząta się po mieszkaniu. A bliscy jej na to pozwalają, bo właśnie taka codzienność to jej życie. Pani Tea ma dwie wnuczki, obie mieszkają w sąsiedztwie. Są więc u babci na każde zawołanie. A to przyniosą obiad, a to zawiozą do kościoła, to znów wybiorą się z babcią na rowerową przejażdżkę. Bo pani Teodora jeszcze jeździ rowerem. Ostatnio przejechała trzy kilometry. A lubi też z wnuczką pojechać do McDonalda, albo na zakupy do „P iotra i Pawła” w Lesznie.
Pani Matecka nie ukrywa, że całe życie tęskniła do rodziny. Jeden z braci przeniósł się do Holandii i stamtąd aż pięć razy odwiedził ją w Oporówku. Teraz już jest staruszkiem i kontaktują się jedynie telefonicznie. Drugi, niestety, nie żyje. Mama też. Została więc tutaj, gdzie ma grób męża i gdzie jest jej córka, wnuczki i jeden prawnuczek. Jest w końcu u siebie. Bo dom jest przecież tam gdzie są bliscy.
Pani Teodora stara się nie myśleć o starości. Skoro nie choruje, jest sprawna, sama krząta się wokół siebie, uważa że ma spokojną starość. Kiedyś dużo robiła na szydełku i oglądała telewizję. Teraz rzadziej otwiera telewizor. Twierdzi, że polityka ją denerwuje. Lubi przygotowywać sobie potrawy mleczne, opiekować się ptaszkami w domu, codziennie sprzątać. No i rozmawiać z bliskimi. Czego można chcieć więcej? Chyba tylko stu lat. I właśnie tego jubilatce życzymy. Stu lat i więcej.