Marianna i Sylwester Janiszewscy z Górzna brali ślub 28 września 1952 rok. Są więc razem już 60 lat. Od ponad 20 lat przeżywają spokojną emeryturę.
Pani Marianna pochodzi z Górzna. W dzieciństwie mieszkała z rodzicami w innej części wsi, ale potem cała rodzina przeniosła się do małego domku koło leśniczówki. Tam wychowała się dziesiątka rodzeństwa, z których Marianna była najstarsza. Dziś z radością mówi, że mimo iż wszyscy maja sporo lat, dziewięcioro z nich żyje. A najmłodsza siostra do dziś mieszka w rodzinnym domku, tuż obok państwa Janiszewskich.
A pan Sylwester urodził się w Drobninie. Miał brata, ale odszedł on w młodości na zawsze, więc właściwie jest jedynakiem. Zapytany jak poznał swoją żonę, opowiada całą historię. Otóż na początku lat pięćdziesiątych pan Sylwester odbywał służbę wojskową na statku. Z okazji Dnia Morza z wycieczką przyjechali tam pracownicy POHZ Garzyn. Wśród nich była młoda Marianna. To było ich pierwsze spotkanie. Potem kiedy pan Marian przyjechał do domu na urlop wybrał się nad jezioro w Górznie. Tam znowu zobaczył Mariannę. Ale tak „na dobre” zaczęli ze sobą chodzić już po wojsku pana Sylwestra, kiedy znowu spotkali się, tym razem na odpuście w Świerczynie. Wtedy naprawdę zaiskrzyło. Bardzo szybko wzięli ślub. Dziś obydwoje wspominają tamte spotkania z uśmiechem i czułością. Mówią, że los chciał by przeszli przez życie razem.
A jakie mieli wspólne życie? Przede wszystkim pracowite. Pani Marianna wychodziła w pole od 14 roku życia. Właściwie zawsze dorywczo pracowała w gospodarstwie. Prowadziła więc dom, pracowała w polu, utrzymywała swój ogród, razem z mężem hodowała pszczoły. Nie było łatwo. Pan Sylwester całe zawodowe życie spędził w POHZ Garzyn. Był ślusarzem, tokarzem, pracował w warsztacie. Trzeba było wspólnie utrzymywać rodzinę. A wychowali państwo Janiszewscy trzech synów.
Z małego domku przy leśniczówce, zaraz po ślubie przeprowadzili się do mieszkania w domu obok. Tu spędzili razem całe 60 lat. W tym mieszkaniu wychowywali się synowie. Każdy z nich zdobył zawód, a potem założył rodzinę. Dwóch mieszka w Garzynie, a trzeci w Górznie. Rodzice mają więc bliskich niemal w domu. Zresztą właśnie tu pomagali wychowywać wnuczki. Trzy dziewczynki spędziły u dziadków pierwsze lata życia. A oni byli z tego powodu szczęśliwi. Doczekali się jednego wnuka i czterech wnuczek. Mają też dwie prawnuczki.
Dziś jubilaci mieszkają sami. pani Marianna ma 84 lata, a pan Sylwester trzy lata więcej. Wydawałoby się więc, że wymagają stałej opieki. Nic bardziej mylnego. Pani Marianna mówi,że zawsze robiła wszystko sama, więc i teraz chce ogarniać swój dom. Robi więc zaprawy, gotuje, sprząta. Oczywiście przy większych pracach pomagają bliscy, zwłaszcza synowie i wnuczki, ale jubilaci starają się być samodzielni. Cieszą się, gdy rodzinka ich odwiedza, synowie zawiozą do lekarza, zrobią zakupy, pomogą przy pszczołach. Marzą jednak, by jak najdłużej być sprawnym. Choć trzeba przyznać, że pani Marianna ostatnio musi leczyć serce, a pan Sylwester trochę gorzej słyszy, jednak cieszą się, że są razem. I że zawsze mogą liczyć na bliskich. Wszyscy oczywiście uczestniczyli w jubileuszowej uroczystości i wszyscy życzyli im zdrowia. Do tych życzeń dołączyli się także przedstawiciele władz gminy i redakcja.