Teresa i Alojzy Wróblewscy mówią, że nie wiadomo kiedy te wszystkie lata przeleciały. Wydaje im się, że dopiero co brali ślub, a tu już stuknęło 60 wspólnych lat. Naprawdę mają co wspominać.
Pani Teresa pochodzi z Dębnicy koło Ostrowa. Do Pawłowic przyjeżdżała na sezon, do pracy w polu. Tutaj poznała przyszłego męża. Byli rówieśnikami, ślub wzięli gdy skończyli 22 lata. Po ślubie krótko mieszkali u rodziców, ale potem wyjechali do Milicza, a stamtąd do Jankowa Zaleśnego. Jeździli tam gdzie było mieszkanie. A w gospodarstwach rolnych dla pracowników mieszkania były. Pan Alojzy mówi, że nie żałuje tej wędrówki, ludzi poznał, miejscowości zobaczył, pracę porównał. I wrócił, ale do Kociug, bo w blokach dostał mieszkanie.
Pani Teresa napracowała się w życiu. Jeszcze przed ślubem zatrudniona była w lesie, w warsztatach kolejowych, w cegielni. Pracowała też w polu, dorywczo u gospodarzy. No i jako gospodyni domowa. A miała dla kogo prowadzić dom, bo urodziła siedmiu chłopców i córkę. Razem z mężem wychowali w Kociugach, a potem w Pawłowicach ośmioro dzieci. Do Pawłowic przenieśli się, gdy Instytut wybudował tu bloki. Pan Alojzy pracował w pawłowickim gospodarstwie do 1983 roku. Od tego czasu był na rencie, a potem na emeryturze.
Jubilaci mieszkają w Pawłowicach do dziś, z najmłodszym synem, synową i dwoma wnuczkami. Trzech kolejnych synów też zostało w Pawłowicach i też pracują w Instytucie. jeden syn jest w Grodzisku, jeden w Krzemieniewie, a córka w rodzinnych stronach mamy. Dziadkowie doczekali się 18 wnucząt i 18 prawnucząt. Większość bliskich była oczywiście na jubileuszowej uroczystości, która przypadła 20 listopada.
Dziś pani Teresa najchętniej pozostaje w domu. Lubi słuchać Radia Maryja i oglądać telewizję, trochę czegoś ugotować i po prostu odpoczywać. A pan Alojzy jeszcze do niedawna pracował w ogrodzie, jeździł rowerem, czasem siadał na bryczkę. Bo ma przy domu kucyka i bardzo chętnie się nim zajmuje. Kiedyś w gospodarstwie przez 13 lat pracował przy koniach, więc lubi to zajęcie. Zresztą kucyka kupił dla wnuczek, by mogły jeździć wierzchem. Teraz pan Alojzy choruje trochę na nogi, więc trudniej mu się poruszać, ale liczy na to, że wiosną będzie lepiej. Razem z żoną chętnie wtedy siadają w altance.
Państwu Wróblewskim życzymy zdrowia i kolejnych wspólnych jubileuszy. A na zdjęciu są ze swoją ukochaną wnuczką Mają.