60 LECIE POŻYCIA MAŁŻEŃSKIEGO
Państwo Katarzyna i Franciszek Michalscy z Bielaw obchodzili 60 rocznicę zawarcia związku małżeńskiego.Katarzyna i Franciszek Michalscy z Bielaw w Sylwestra obchodzą swoją rocznicę ślubu. Tego dnia 60 lat temu powiedzieli sobie sakramentalne „tak”. w listopadzie mieli ślub cywilny. Mają szczęście, że przeżyli ich naprawdę sporo, a przecież kolejne są ciągle przed nimi. Właście tego życzą im najbliżsi.
Franciszek Michalski urodził się w Bielawach. Rodzice mieszkali w podwórzu pałacu i to w warunkach, o których dziś powiedziałoby się więcej niż trudne. Tam na świat przyszła piątka rodzeństwa. Nic dziwnego, że od najmłodszych lat pomagali rodzicom i doskonale wiedzieli co to praca w polu i w oborze. Pan Franciszek po szkole trafił więc do PGR i pozostał tu całe swoje życie. Najpierw pracował końmi, kiedy ukończył kurs traktorzysty siadł na ciągnik. Wspomina, że pracował na nim od 1967 roku. Oczywiście wykonywał też inne roboty, jak to w gospodarstwie, ale ta na ciągniku, była ta główną. I to zarówno w PGR, jak i potem w Spółdzielni.
A pani Katarzyna pochodzi z Grodziska. Była najmłodszym dzieckiem z czwórki rodzeństwa. Dorywczo chodziła do pracy w polu. Ale nie tam poznała swojego przyszłego męża. Spotkali się na zabawie w Łęce Wielkiej. Kiedy brali ślub pani Katarzyna miała 20 lat, a pan Franciszek 23. Zamieszkali oczywiście w Bielawach, też w podwórzu za pałacem. innych mieszkań w tej wsi nie było i innej pracy także nie. Każdy kto zostawał w Bielawach, pracował w PGR. Jubilaci zapytani o to jakie mieli życie, odpowiadają, że normalne, pracowite. Jak wszyscy chodzili do pracy, pani Katarzyna często w pole, przy domu, hodowali świnie, krowy, kury... taka po prostu codzienność. Kiedy powstała Spółdzielnia dostali mieszkanie w pałacu. To był zaledwie pokój z kuchnią i to na samej górze, ale jednak lepiej urządzony jak pomieszczenia w przypałacowym baraku. Już wtedy mówiło się, że członkowie Spółdzielni będą mogli postawić swoje domy. Pracowali, by było ich na taką budowę stać. Dziś mówią, że wspólnymi siłami stworzyli dla siebie własny kąt. Pomagały też dzieci, bo przecież wtedy byli to już nastolatkowie i przeprowadzili się na swoje na początku lat siedemdziesiątych. W własnym domku mieszkają do dziś.
Pana Franciszka ludzie na wsi znają też z tego, że grał na banjo. Bywało, że gdzieś gromadzili się sąsiedzi i poprosili aby zagrał, nigdy nie odmawiał. Instrument wyciągał też w domu, grał na imieninach, w czasie świąt, lub choćby tak po prostu dla siebie. No a przez kilka lat prowadził wiejską świetlicę. Było gdzie się spotkać i pogawędzić. Młodzież miała wtedy swoje miejsce. Teraz i młodych jest mniej i zainteresowania inne. Ale wspomnienia pozostały.
Państwo Michalscy wychowali dwie córki i syna. Jedna córka mieszka w Lubiniu, syn w Sowinach, a druga córka z mężem razem z nimi w Bielawach. Wszyscy mają swoje rodziny, dzieci, już także wnuki. A więc dziadkowie doczekali się siedmioro wnucząt i piątki prawnucząt. jedna wnuczka pozostała także z nimi w Bielawach. na piętrze domu mieszka z mężem i dziećmi. Jubilaci nigdy więc nie będą sami. Zawsze mogą liczyć na pomoc i opiekę.
A tej pomocy niestety potrzebują. Pani Katarzyna nie może chodzić samodzielnie. Od kilku lat jeździ na wózku. Mąż przebywa z nią cały dzień. Kiedy jest ciepło latem chętnie wyjeżdża z żoną na spacer. Sam słabo widzi, ale lubi chodzić między polami. Zimą niestety przebywają głównie w domu. Pan Kazimierz niecierpliwi się, chciałby dużo jeszcze zrobić w obejściu, ale zdrowie nie pozwala. Cieszy się więc kiedy odwiedzają ich dzieci, wnuki, kiedy może uczestniczyć w ich życiu. Bo marzeń już innych nie mają. Chcą być jak najdłużej razem i z bliskimi.
Pan Franciszek ma 83 lata, a pani Katarzyna 80. My życzymy jubilatom stu lat i więcej. I takiej pogody ducha jaką pokazali nam w czasie wizyty u nich.