Aż trudno uwierzyć, ale pani Anna Wojciech sama opowiada o swoim życiu. Właśnie teraz kończy 90 lat, a pamięta szczegóły z dzieciństwa, z młodości, z czasów, gdy wychowywała synów. Chętnie mówi o swoim życiu, zwłaszcza o ukochanych wnukach. Jest pogodna, uśmiechnięta. W którymś momencie powiedziała nawet, że czuje się „jak w niebie”. Bo naprawdę ma szczęśliwą starość w Drobninie.
Anna Wojciech urodziła się 28 czerwca 1923 roku w Lesznie. Ojciec był maszynistą w elektrowni, a mama prowadziła dom i wychowywała szóstkę dzieci. Kiedy kończyła ogólniak i tak zwaną małą maturę, wybuchła wojna. Wtedy pracować musiała jako pomoc domowa u Niemca. Zaraz po wojnie trafiła do tej samej firmy co ojciec - Zakładu Światła, Siły i Wody. Pracowała w biurze. Wówczas poznała swojego przyszłego męża. Pochodził z Święciechowy. Wkrótce wzięli ślub. I od tego czasu pani Anna jeździła „za mężem”. Mieszkali bowiem tak, gdzie dostał pracę. A zakładał Spółdzielnie produkcyjne, był agronomem, potem kierownikiem gospodarstwa.
Wkrótce po ślubie państwo Wojciech wyprowadzili się do Konarzewa. Kilka lat później byli już w Mostach, a potem w Dobrej w Szczecińskiem. Po 15 latach wrócili do Wielkopolski. Najpierw do Przybyny, gdzie pan Ignacy był kierownikiem produkcji w spółdzielni a ostatecznie do Małgowa w gminie Pogorzela. I to tam spędzili większą cześć swojego życia. Pani Anna lubi opowiadać o Małgowie. Przede wszystkim dlatego, że spotkała tam życzliwych ludzi. Z wieloma się poznała, zaprzyjaźniła, niektórzy odwiedzają ją do dziś. Sama czasem jeździła do Małgowa, zobaczyć co zmienia się w jej wsi. A znała wszystkich mieszkańców, bo przez 20 lat prowadziła w domu punkt biblioteczny. Trafiło do niej każde dziecko.
Anna Wojciech jest mamą dwóch synów. Starszy ukończył Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych i był nauczycielem w Lesznie. Młodszy ma technikum rolnicze i jest kierownikiem mieszalni pasz w Drobninie. Pani Anna z dumą opowiada o swoich wnukach. Wszyscy mają wyższe wykształcenie i dobre zawody. Jeden wnuk robi doktorat, wnuczka jest we Francji, pozostali znaleźli dobrą pracę. Cała szóstka wnucząt założyła rodziny, a pani Anna ma już pięciu prawnuków i jedną prawnuczkę. Najbardziej lubi kiedy ją odwiedzają. Wtedy w domu jest wesoło i gwarno.
Anna Wojciech została wdową dwadzieścia lat temu. Dopóki była zdrowa mieszkała sama w Małgowie. Często przyjeżdżali do niej bliscy, pomagali sąsiedzi, sama też wybierała się do Leszna i do Drobnina. Ale dziesięć lat temu rodzina wspólnie zdecydowała, że mama zamieszka u młodszego syna, w Drobnienie. I tak się stało, jest u Grzegorza i jego żony Ireny. Ma swój pokój, opiekę, latem odpoczywa w ogródku. Jeszcze niedawno gotowała i piekła, bo jak mówi, całe życie było to jej pasją. Dużo też robiła na drutach, haftowała, szydełkowała. Teraz nie pozwala jej na to wzrok, ale ogląda kulinarne i przyrodnicze programy w telewizji. Jest samodzielna, chodzi do kościoła, do sklepu. No i wspomina swoje życie z mężem, synami, wnuczętami. Mówi, że dobrze mijały te lata. Teraz więc marzy tylko o zdrowiu.
A my życzymy pani Annie kolejnego pięknego jubileuszu - stu lat. Na pewno odwiedzimy ją również. Oby ciągle miała powody do uśmiechu.