Panią Cecylię i pana Franciszka Kozaków z Pawłowic spotykaliśmy bardzo często. Wiele razy wspólnie gościliśmy na imprezach w Izbie Regionalnej, czy w bibliotece, widzieliśmy się na koncertach w pałacu, czasem w Urzędzie, a niekiedy zwyczajnie na drodze we wsi. Pamiętam zdjęcie w naszej gazecie, na którym pan Franciszek prowadzi stado owiec przez Pawłowice. A także zdjęcia pani Cecylii, kiedy pokazuje dzieciom jak dawniej przędło się wełnę na kołowrotku. To są bardzo ciepłe wspomnienia, państwo Kozakowie prawie zawsze byli uśmiechnięci, pogodni, gotowi do rozmowy. Aż nie chce się wierzyć, że mają już ponad 80 lat i że właśnie obchodzili 60 rocznicę wspólnego pożycia. Sami z uśmiechem pytają: kiedy to minęło?
Cztery lata temu na łamach „Życia...”, zamieściliśmy tekst pod tytułem „Historia domu i rodziny”. To była historia rodziny Kozaków, a tak naprawdę także rodziców i dziadków pani Cecylii. Bo jej przodkowie osiedlili się w Pawłowicach już w 1827 roku. Zawsze mieszkali w tym samym miejscy, przy ul. Wielkopolskiej 12. I zawsze byli rolnikami. Ziemię uprawiał więc pradziadek Dawid, dziadek Musielak, ojciec Walasiak no i oni - Kozakowie.
A pan Franciszek poznał swoją przyszłą żonę na weselu brata. Mówi, że wpadła mu w oko i tak już zostało, na całe 60 lat. Ślubu w kościele w Pawłowicach udzielał im ksiądz Franciszek Łaszewski. Od tamtego dnia, 17 września 1953 roku, prowadzili gospodarstwo, wychowywali dzieci, borykali się z trudnościami dnia codziennego. A, że nie było łatwo wiedzą zwłaszcza starsi mieszkańcy wsi. Brakowało maszyn, nawozów, brakowało rąk do pracy. Samemu robiło się w domu wędliny, zaprawy, odzież, pościel, a nawet zabawki. Niemal wszystkie kobiety szyły, robiły na drutach, uprawiały warzywa, owoce. Dom musiał zapewnić wyżywienie i dać bezpieczną codzienność rodzinie. I pan Franciszek i pani Cecylia doskonale o tym wiedzieli. A bywało, że pana Franciszka zabierali na ćwiczenia do wojska i wtedy żona musiała radzić sobie sama. Albo, że chorował, groziła mu nawet amputacja nogi. Wówczas szczególnie łączyła ich miłość. Pan Franciszek mówi, że zdrowie i długie lata życia zawdzięcza żonie. Jej troska jest nadzwyczajna. Do dziś.
W gospodarstwie państwa Kozaków od zawsze hodowało się owce. Pierwszą pan Franciszek kupił od swojego chrzestnego i po ślubie przywiózł do Pawłowic. Ta sztuka dała początek hodowli rasy wielkopolskiej. Nigdy ich nie krzyżował, więc do dziś zostały rasą zachowawczą. I jest to jedyne takie stado w gminie. Oczywiście teraz hoduje je już syn Jerzy z żoną. Ale owce miały wpływ na życie rodziny. Po pierwsze to z tej hodowli były przed laty najlepsze zyski, więc można było trochę w gospodarkę inwestować. Ale po drugie pan Franciszek prezesował Wojewódzkiemu Związkowi Hodowców Owiec i należał do Krajowego Związku. Dużo więc wyjeżdżał, bywał na zebraniach, przyjmował innych rolników u siebie. A do tego przez 18 lat pełnił funkcję radnego w gminie, działał w straży. Żona wtedy prowadziła dom. Zawsze więc dzielili się obowiązkami.
O pani Cecylii mąż mówi, że jest drobną, ale silną kobietą. Do dziś jest też bardzo pracowita. Wkrótce skończy 83 lata i nigdy nie chorowała, nie chodziła do lekarzy. To ogromne szczęście. Bo przecież ich wspólne życie bywało różne, raz wesołe innym razem smutne. Wychowali córkę i dwóch synów, jeden odszedł na zawsze. Doczekali się dziewięciorga wnucząt i tyleż prawnucząt. Teraz po prostu cieszą się codziennością najbliższych. A pani Cecylia wspomina, że jej dziadkowie Musielakowie, chyba jako jedyni we wsi obchodzili 70. rocznicę wspólnego życia. Marzy więc by i oni doczekali takiego jubileuszu. A kiedy o tym mówi, z miłością patrzy na męża. Rozumieją się bez słów.
Państwu Kozakom życzmy, aby wspólnie obchodzili niejedne jeszcze urodziny. Aby dopisywało im zdrowie i taka pogoda ducha, jaką widzimy przy każdym spotkaniu. A na 70. rocznicę ślubu na pewno przyjedziemy.
Powiedzmy jeszcze, że tekst o domu i rodzinie państwa Kozaków zamieściliśmy w kwietniu 2009 roku. Ten egzemplarz na pewno u wielu czytelników jeszcze jest.